Tomasz K Tomasz K
1297
BLOG

Skąd wiemy, co się dzieje na świecie?

Tomasz K Tomasz K Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 18

Co chwilę czytam o niekompetencji lub złej woli dziennikarzy, którzy piszą o Polsce. Zrozumienie nastrojów panujących w naszym kraju na podstawie doniesień zachodnich mediów jest niemal niemożliwe. Informacje trafiające do zagranicznego odbiorcy są zwykle skażone ideologicznymi uprzedzeniami rezydujących tu korespondentów i środowiska, w którym się obracają. Świetny przykład takich zniekształceń dał niedawno Igor Janke w swoim wpisie na temat postrzegania Jarosława Kaczyńskiego przez zachodnie media. Polityk, który mógłby być sojusznikiem dla obecnych europejskich elit przeciw wzbierającej fali eurosceptycyzmu, jest na siłę wpychany do drugiego obozu. I dzieje się tak chyba tylko dlatego, że to tamta strona jest miejscem wyznaczonym dla „dyżurnych czarnych charakterów”.

Zachodnie media niemal co tydzień dają nam nowy powód do oburzenia ich podejściem do naszego kraju, jednak kiedy oburzenie trochę zelżeje, to przychodzi czas na dość smutną refleksje. Przecież polska nie jest jakimś wyjątkowym krajem, przeciw któremu sprzysięgły się wszystkie siły tego świata. Obraz naszego państwa jest zniekształcony przez określone interesy i fobie pewnych grup, ale przecież w innych miejscach na świcie również funkcjonują wpływowe grupy, które również mają określone interesy i fobie. Czy nasz obraz innych państw jest w jakikolwiek sposób lepszy od tego, który mieszkańcy zachodu uzyskują w przypadku Polski?

Kto wie: może Rosja jest demokratycznym państwem, a w Wenezueli wcale nie żyje się aż tak źle? Uważają państwo, że to przesada? Oczywiście! Zwracając uwagę na poważne problemy, często trzeba posługiwać się przesadą. Zresztą media potrafią serwować nam równie przejaskrawioną wizję świata. Pamiętają państwo peany, jakie wygłaszał Michael Moore na cześć kubańskiej służby zdrowia? Do dziś można spotkać się z opiniami, że biedni amerykanie mogą tylko pomarzyć o takim standardzie ochrony zdrowia, jaki jest gwarantowany przez komunistyczny rząd w Hawanie. Problem w tym, że rewelacje te stoją w sprzeczności z relacjami uciekinierów z Kuby. Ich zdaniem dostęp do dobrej opieki zdrowotnej mają jedynie przedstawiciele władzy. Zwykli ludzie muszą leczyć się w warunkach urągającym jakimkolwiek standardom. Oczywiście sam nie mogę zweryfikować, jak wygląda Kubańska rzeczywistość, jednak mając do wyboru wizję prezentowaną przez komunistyczną władzę i tą opisywaną przez ludzi, którzy ryzykowali życiem, by wyrwać się z tego komunistycznego raju, bardziej skłaniam się ku tej drugiej wersji.

I właśnie w tym tkwi prawdziwa istota ery post-prawdy. Wielkie koncerny medialne chciałby, abyśmy cały ten problem sprowadzili tylko do problemu dzielenia się fałszywymi wiadomościami w mediach społecznościowych, jednak one również są częścią problemu. Prawda nie traci znaczenia dlatego, że nagle zostaliśmy zbombardowani fałszywymi informacjami przez media społecznościowe. Tradycyjne media, które ubolewały, że Trump wygrał, dzięki zjawisku „fake news” same chętnie puszczały w świat niesprawdzone wiadomości, gdy uderzały one w Trumpa. I nie ma co się łudzić, że nie robiły tego wcześniej. Pamiętam, że nawet podczas moich studiów omawialiśmy to, jak pięknie wojska amerykańskie rozgrywały dziennikarzy podczas I Wojnie w Zatoce, dzięki czemu Ci przedstawiali najwygodniejszą dla Stanów Zjednoczonych wizję rzeczywistości.

Fałsz otaczał nas zawsze, dziś po prostu zaczęliśmy go zauważać. Oczywiście najłatwiej go dostrzec, gdy dotyka on nas samych. Gdy w mediach słyszymy coś całkiem innego, niż widzimy u siebie za oknem, to trudno wierzyć dziennikarzom zamiast własnym oczom. W przypadku wieści z zagranicy sprawy mają się trochę inaczej. Gdy chcemy dowiedzieć się czegoś o konflikcie w Syrii, to CNN opowiada nam jedną historię a Russia Today drugą całkiem inną. Jeszcze inne wersje przedstawią nam (prawdziwi lub rzekomi) uczestnicy tego konfliktu posiadający konta w mediach społecznościowych. Wszystkie te opowieści nie mogą być prawdziwe. Niestety nie ma żadnego punktu odniesienia, który niezawodnie pozwolił oddzielić prawdę od fałszu. W świecie, w którym każda wiadomość może zostać zakwestionowana, prawda przekształca się w postprawdę. Tradycyjne media mogą pomstować na portale społecznościowe, jednak nie spowoduje to, że odzyskają one wiarygodność. Nie powrócą też czasy, kiedy jedynym kanałem informacyjnym obecnym w świadomości odbiorców był CNN. Dziś sama mnogość kanałów telewizyjnych powoduje mętlik w głowie. Od ery postprawdy nie ma już odwrotu. Pozostaje chyba tylko ubolewać nad podejściem większości ludzi. Zamiast kwestionować docierające do nich treści, traktują to zjawisko jako usprawiedliwienie pozwalające im wybrać taką prawdę, jaka im pasuję. Choć może tylko takie podejście pozwala zachować zdrowie psychiczne w całym tym bałaganie?

Tomasz K
O mnie Tomasz K

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura