Tomasz K Tomasz K
493
BLOG

Czas na trzecią partię w USA?

Tomasz K Tomasz K Polityka Obserwuj notkę 5

Przyzwyczailiśmy się już, że wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych poprzedzone są zaciekłą walką w prawyborach. Debaty kandydatów wewnątrz Partii Republikańskiej i Demokratycznej często stają się jednym z głównych tematów wiadomości, a komentatorzy polityczni potrafią godzinami dyskutować o tym, którzy dwaj kandydaci staną naprzeciw siebie w wyborach prezydenckich. Dwie największe amerykańskie partie otrzymują tyle uwagi, że łatwo zapomnieć o innych uczestnikach tego wyścigu. Jest to całkiem zrozumiałe, kandydaci spoza tych ugrupowań rzadko kiedy mogą liczyć na zdobycie więcej niż 1% głosów. Czasem mogą oni jedynie odebrać jednemu z kontrkandydatów na tyle dużo zwolenników, by zdecydować o jego porażce. Czy w tych wyborach będzie inaczej? Prawdopodobnie nie, ale nie wykluczone, że tym razem dobry wynik kandydata spoza wielkiej dwójki będzie początkiem czegoś nowego.

A kto będzie tym trzecim kandydatem? Najprawdopodobniej zwycięzca prawyborów w Partii Libertariańskiej. W marcu ukazał się sondaż, w którym jeden z członków tej partii, Gary Johnson, uzyskał 10% poparcia w starciu z Hillary Clinton i Donaldem Trumpem. Nie ma co ukrywać, że tak dobry wynik zawdzięczał on głównie swoim kontrkandydatom. Zarówno Clinton, jak i Trump posiadają bardzo duży elektorat negatywny. W starciu pomiędzy nimi trzecia opcja staje się wyjątkowo atrakcyjna. Amerykańska Partia Libertariańska stoi przed szansą uzyskania najlepszego wyniku wyborczego w swojej historii. Taki sukces może się przełożyć na wzrost popularności Libertarian również w innych wyborach.

Pierwszą oznaką zwiększenia popularności partii libertariańskiej była debata prawyborcza zorganizowana w marcu przez telewizję FOX Business. Zmierzyli się w niej ekscentryczny milioner John McAfee, były gubernator Nowego Meksyku Gary Johnson oraz libertariański działacz Austin Petersen. Był to pierwszy raz, kiedy debata libertariańskich kandydatów była transmitowana przez ogólnokrajową telewizję. Jak wypadli kandydaci? Z pewnością zaskoczyli oni wszystkich tych, którym libertarianizm kojarzy się z ideologią „naiwnych anarchistów”. Wszyscy kandydaci zaprezentowali skrajny sceptycyzm wobec działalności państwa, ale mimo to każdy z kandydatów znalazł jakiś obszar aktywności dla jego aparatu.

Oceniając tę debatę, warto zacząć od postulatów, które połączyły wszystkich libertariańskich kandydatów. Każdy z nich opowiedział się przeciwko wojnie z narkotykami i karzę śmierci. Kandydaci wyrazili też jednogłośne poparcie dla ułatwienia legalnej imigracji, legalizacji homoseksualnych małżeństw oraz ułatwienia dostępu do broni. Różnice w podejściu do tych kwestii były niewielkie i można było się tego spodziewać po przedstawicielach partii opowiadających się za maksymalizacją wolności. Bardziej zniuansowane stanowisko kandydaci zaprezentowali w przypadku amerykańskich interwencji zagranicznych. Wszyscy zgodzili się, że przyczyniają się one do rozwoju międzynarodowego terroryzmu, jednak zarówno Gary Johnson jak i Austin Petersen zgodzili się na interwencję przeciwko ISIS, gdyby kongres zgodził się na wypowiedzenie wojny. Twarde libertariańskie stanowisko zaprezentował jedynie John McAfee, którego zdaniem amerykański wywiad ma wystarczające środki, by zapobiegać atakom terrorystycznym, i nie ma potrzeby angażowania się w nowe konflikty. Pryncypialne podejście charakteryzowało zresztą McAfeego przez całą debatę. Najdalej od wizerunku typowego libertarianina odszedł Gary Johnson, który jako jedyny dostrzegł pozytywną rolę  do odegrania dla amerykańskiej agencji ochrony środowiska, oraz opowiedział się za prawnym zakazem dyskryminacji dla prywatnych przedsiębiorców. W trakcie debaty zarysowała się również wyraźna różnica poglądów w sprawie aborcji pomiędzy Petersenem a Johnem McAfee. Pierwszy z nich określa się jako zwolennik postawy prolife. Dla drugiego aborcja jest prawem decydowania o własnym ciele.

Największym problem libertariańskiej debaty, była zaskakująco mała liczba konkretów. Najbliżej przedstawienia jasnego planu działania kandydaci byli przy pytaniu o wydatki państwowe. Gary Johnson zapowiedziała wtedy uzyskanie zrównoważonego budżetu dzięki zmniejszeniu wydatków rządowych o 20%. Petersen przedstawił bardziej umiarkowane stanowisko. Jego zdaniem do zrównoważonego budżetu można dojść w ciągu 5 lat, jeśli co roku będzie zmniejszało się wydatki na wszystkie rządowe programy o 1%.

Czy można wskazać jednoznacznego zwycięzcę tej debaty? Moim zdaniem dużo zależy tu od przyjętych kryteriów. Gary Johnson wypadł najbardziej profesjonalnie z całej trójki. Mówił swobodnie, a w swoich odpowiedziach często odwoływał się do swojego doświadczenia na stanowisku gubernatora. To właśnie jego najłatwiej wyobrazić sobie w roli prezydenta. Można mu jednak zarzucić brak pryncypialności. Pod tym względem lepiej wypadł John McAfee, który najlepiej ze wszystkich kandydatów wyrażał fundamentalne założenia libertarianizmu. Moim zdaniem jest, on jednak zbyt ekscentryczną postacią, by poprowadzić ten ruch w nadchodzących wyborów. Najgorzej muszę ocenić wystąpienie Petersena, choć przedstawił on całkiem ciekawy plan uzdrowienia finansów. Przez całą debatę sprawiał wrażenie zestresowanego, a niektóre jego wypowiedzi brzmiały jak recytacja wyuczonych haseł.

Trudno orzec kto będzie reprezentował partię libertariańską po jednej debacie, ale moim zdaniem Gary Johnson ma na to największe szanse. Również on ma największe szanse na uzyskanie dobrego wyniku w wyborach prezydenckich. W libertariańskim programie można znaleźć hasła chwytliwe zarówno dla młodych republikanów, jak i młodych demokratów. Potrzeba jedynie kogoś, kto może ich przekonać, że taka mieszanka może zadziałać w praktyce. Były gubernator, którego 2 kadencje były całkiem dobrze oceniane w jego stanie, ma na to szanse. A czy partia libertariańską ma szanse przekuć dobry wynik w wyborach prezydenckich na sukcesy w innych wyborach? Jednomandatowa ordynacja wyborach parlamentarnych zapewne uniemożliwi zmiany na poziomie krajowym. Zmiany mogą jednak nastąpić na poziomie lokalnym. Libertarianie już teraz są reprezentowani na poziomie rad miejskich. Posiadają też swojego reprezentanta w legislaturze stanu Nevada. Dobry wynik libertariańskiego kandydata na prezydenta mógłby zainspirować libertarian do działania na poziomie lokalnym.

O nowych wpisach na blogu regularnie informuję na twitterze: 

https://twitter.com/Scipio210

Tomasz K
O mnie Tomasz K

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka